Czytanie czasem boli

Czasem książka rozwala mnie na łopatki, powoduje, że muszę pobyć sama ze sobą przez kilka dni (nie, żeby było mi to dane, ale rozkminiam sobie wtedy sprawy w głowie, w każdym samotnym momencie). Muszę sobie przemyśleć to, co poruszyła, poprzykrywać rany, które otworzyła. Czasem to zwykły ból, ale czasem przebija się przez niego coś więcej. Ciekawe jest w sumie to, że jeszcze chyba nie zdarzyło mi się tak, żeby książka wywołała u mnie tyle szczęśliwych emocji, żeby odkryła zakopane we mnie dobre wspomnienia. Jak już coś się otwiera, to najczęściej coś bolesnego, niewygodnego, coś o czym rzadko myślę.

Kiedy sięgałam po „West Farragut Avenue” Agnieszki Jelonek nie spodziewałam się, że tak mnie poruszy, że tak bardzo będzie historią o moich własnych doświadczeniach, że wydarzenia sprzed ponad dwudziestu pięciu lat wypłyną na powierzchnię, jakby siedziały mi przez ten czas tuż pod skórą.

Czytając „West Farragut Avenue”miałam wrażenie, że ta powieść opowiada o mnie, że opowiada o moich doświadczeniach. Wszystko w tej książce składa mi się w spójną całość. Historia, zachowania głównej bohaterki, język. Nic mi tam nie zgrzytało, ale ja raczej nie jestem w stanie patrzeć na tę powieść obiektywnie, zbyt mocno identyfikuję się z główną bohaterką.

Czasem myślę jak może jakiś krytyk czy literaturoznawca rozprawi się z tą książką, jak nazwie ją nierealistyczną, oderwaną od prawdziwych emocji, jak skrytykuje niektóre wybory stylistyczne autorki i wtedy wszystko we mnie rwie się z pazurami do tej osoby. Bo może nie jest to powieść doskonała, ale też taka właśnie jest w swojej niedoskonałości. Bo to, co opisuje, nie poddaje się perfekcyjnie złożonym zdaniom i opisom. Takie przeżycia wywołują w życiu chaos uczuć, które nie wiedzą co ze sobą zrobić, najłatwiej więc jest je zagłuszyć, alkoholem, imprezami, towarzystwem nie zawsze najlepszych dla nas ludzi. A potem zostajemy z naszymi niedoskonałymi wspomnieniami i zastanawiamy się co z tego wszystkiego jest prawdą, a co dopowiedziałyśmy sobie, żeby móc wyjść z chaosu, żeby zasklepić tę dziwną ranę, która i tak będzie o sobie od czasu do czasu przypominać.

Nie jestem jeszcze gotowa na krytyczne głosy wobec tej powieści. Nie chcę słyszeć, że to co czułam, czuję, myślę nie jest doskonałe, że mogłoby być lepsze. Nie chcę słyszeć, że autorka czegoś nie dociągnęła, że mogła napisać lepiej. Bo jak napisać lepiej coś, co tak naprawdę jest dla nas samych niezrozumiałe?

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.