W czytaniu jestem niestała w miłości, ciągle poszukuję nowych, ciekawych autorów, opowieści i innych tropów literackich. Mogę kochać autorkę albo gatunek miłością wielką i nieskończoną, a potem nie sięgać po nie przez długie miesiące, bo właśnie zafascynowało mnie coś innego. To właśnie stąd biorą się moje stosy dojrzewających książek, jak i przepełnione półki na wynalazku diabła, powszechnie znanym jako Legimi.
Ostatnio odkryłam Wydawnictwo NOWE (nie krzyczę, tak się piszą) i ich serię Collection Nouvelle, w której „ukazują się interesujące utwory najnowszej literatury francuskojęzycznej w znakomitych przekładach.” I zakochałam się, na nowo zresztą, w literaturze francuskiej.



Mój romans z literaturą francuską był długi i namiętny, ale dawno poszedł w zapomnienie, aż, podczas przeczesywania katalogu na Legimi, trafiłam na „Kwiaty z cukru” Antoine’a Lauraina i wpadłam po uszy. Zaraz potem sięgnęłam po „Na rozdrożach” Sylvain’a Prudhomme’a i już wiedziałam, że pochłonę tę serię wydawniczą w całości. Kolejną ucztą był „Kapelusz prezydenta” też Lauraina i zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że tak długo nie czytałam literatury francuskiej. Radośnie wyruszyłam więc przekopywać katalog Legimi i okazało się, na szczęście, że trochę tego jeszcze jest. Przeszukałam też tłumaczenia na angielski (nie na niderlandzki, bo to chyba właśnie tłumaczenia z francuskiego na ten język zabiły mój romans) oraz zaczęłam się zastanawiać jak szybko mogę odświeżyć znajomość francuskiego, żeby nie musieć czekać na tłumaczenia i móc poszaleć w ichnich internetowych księgarniach.
I nagle dotarła do mnie bolesna prawda. Wystarczyło jedno spojrzenie na powoli przejrzewające książki w moim pokoju do pracy, drugie na legimowe półki i trzecie na kindlowe i już wiedziałam, że mam czym wypełnić czas w oczekiwaniu na tłumaczenia. Ech… A już się widziałam poznającą całą twórczość Antoine’a Lauraina w oryginale. Nic straconego, oczywiście. Jak kiedyś dojdę do poziomu zero czekających książek, mogę zawsze sięgnąć po oryginały książek Lauraina i przeczytać je na nowo (oczywiście, że nie wierzę w tę bajkę, nie musicie się aż tak głośno śmiać).
Znacie? Czytacie? Coś polecacie?
Nie wiem, czy dobrze robię, ale Pierre La Mure to pan, którego z czystym sumieniem polecam :)
LikeLiked by 1 person
Zanotowałam. :-)
LikeLiked by 1 person