A co jeśli to nie ja?

Wczoraj miałam bardzo dobry dzień. Napisałam recenzję, a raczej jej pierwszą wersję, dla wydawnictwa i list na Substacku, a resztę dnia spędziłam czytając i pracując w ogrodzie. Wieczorem czułam spokój, zadowolenie, satysfakcję. Są takie rzeczy, które dają mi energetycznego kopa, a równocześnie dzięki nim czuję wewnętrzny spokój. Myślę i kombinuję jak mieć ich więcej w swoich dniach, a mniej tego, co ze mnie energię wyciąga i wywołuje ucisk w klatce piersiowej.

I może tutaj jest pies pogrzebany. Zamiast myśleć, powinnam działać. Podobno człowiek jest w równowadze kiedy w jego życiu jest mniej więcej po równo myślenia, działania i emocji. U mnie jest najwięcej myślenia, a ono niestety często doprowadza do braku działania, bo łatwo jest sobie wyobrazić porażkę, a trochę trudniej sukces. Przynajmniej w moim przypadku. I pomyśleć, że kiedyś składałam się głównie z działania. Albo może to była właśnie ta równowaga? Tak czy siak, chciałabym bardzo znowu przechylić tę szalę w stronę działania. Przecież nikomu krzywdy nie robię próbując różnych rzeczy, czy też robiąc to, co mnie pociąga.

Słoneczna przerwa na kawę w dobrym towarzystwie.

Myślę sobie teraz, pisząc to wszystko, że może zmieniłam się, bo życie stało się (samo się nie stało, to była moja decyzja) bardziej publiczne, bo dzieje się w mediach społecznościowych. Przecież dzielimy się prawie wszystkim, pokazujemy swoje hobby, zajęcia, pracę, czasem nawet rodzinę. Wszystko wystawiamy na widok publiczny, pod ocenę, choć chcielibyśmy, żeby były tylko oklaski. A przecież kiedyś (kiedy jeszcze wszystko było lepsze) jak czegoś próbowałam, to wiedziałam o tym tylko ja. I mogłam sobie działać w spokoju albo porzucać nieudaną próbę, bez tłumaczenia się przed światem dlaczego i jak to tak.

I może teraz, kiedy (tak, znowu) wyrzuciłam Instagrama z telefonu, daję sobie szansę na zmianę własnych zachowań. Może to właśnie mi w tym wszystkim przeszkadzało, że zwykła codzienność stała się publiczna, że ją wystawiam na krytyczne spojrzenia, na uwagi, na które tak naprawdę nie czekam. Może łatwiej mi jest próbować w zaciszu własnego domu i opowiadać po fakcie jak mi poszło lub nie, zamiast zabierać tysiąc osób ze sobą, żeby mi patrzyły na ręce. Może to nie ja się zmieniłam, tylko sytuacja, w której sama siebie postawiłam jest inna. Może mam to nadal w sobie, tylko potrzebuję innych okoliczności? Może sama sobie utrudniłam życie? Nie że winiłam za to kogoś innego, ale świadomość, że może jednak mam to nadal w sobie jest bardzo przyjemna.

Teraz tylko przetestować tę teorię. Zapewne nie będzie to łatwe, ale ja nawet nie wiem czy wiem jak działać jak jest łatwo, powinnam więc bez problemu odnaleźć się w tej sytuacji.

4 thoughts on “A co jeśli to nie ja?

  1. Zawsze dziwił mnie ekshibicjonizm na social mediach… A ponieważ w pracy ciągle jestem poddawana ocenianiu, to nie mogłabym także wystawiać się na recenzowanie upieczonego ciasta, zwiedzanych miejsc, czy cokolwiek jest teraz w modzie pokazywać..

    A co do nadmiernego myślenia zamiast działania, to czytałam w weekend ‘The midnight library’ (książka taka sobie) i taki cytat przykuł moją uwagę (bo pewnie czuję, że też to o mnie): “Nora had always had a problem accepting herself. From as far back as she could remember, she’d had the sense she wasn’t enough.” Bardzo łatwo swoje życie rozważać przez pryzmat oczekiwań innych. Ja też zawsze czuję, że to co robię, nie jest wystarczająco dobre, więc czasami obawiam się nawet zaczynać.

    Liked by 2 people

    1. Social media to dziwny twór. Początki były fajne, ale teraz sama nie wiem co o tym myślę. Zazdroszczę tym, co nigdy się nie wciągnęli.

      Dla mnie też The Midnight Library była taka sobie. I to samo zdanie wpadło mi przy czytaniu w oko. Bo i ja się w nim odnajduję. Też właśnie nie zaczynam, bo pewnie nie zrobię wystarczająco dobrze albo sobie myślę, że są inni co potrafią to lepiej ode mnie. Ech…

      Like

      1. Mam takie wspomnienie z wczesnej podstawówki, że przychodzę ze szkoły i mówię, że dostałam 4+, a rodzice na to “dlaczego nie 5?”. Brrrr… Wiem, że chcieli dobrze, ale tak sobie to na mnie podziałało.

        Co do Matta Haiga, to akurat była trzecia jego książka, którą czytałam, ktoś się u mnie w pracy zachwycał, a okładka krzyczała miliony sprzedanych egzemplarzy. Jak byłam w liceum, to rekordy popularności bił “Alchemik” Paulo Coehlo z frazesami na każdą okazję. I ten gość ma podobny styl.

        Liked by 2 people

        1. Dodaj jeszcze „a Zuza dostałam 5” i jesteśmy w domu.

          Ciekawe porównanie Haiga do Coehlo. Nie przyszło mi do głowy, ale może coś w tym jest. Choć ja Coehlo czytałam tylko „Weronika postanawia umrzeć”, a to chyba nie jest bardzo reprezentacyjna książka dla jego stylu. A Haiga czytałam coś jeszcze, ale już nie pamiętam co. A po bibliotece postanowiłam już go nie czytać.

          Like

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.