W każdą środę, Fundacja CPNB (organizacja zajmująca się propagowaniem czytelnictwa w Niderlandach i organizująca mnóstwo akcji czytelniczych), publikuje listę najlepiej sprzedających się książek. Jest lista główna, na której są wszystkie rodzaje książek, ale są też listy specyficzne dla powieści, literatury faktu, powieści kryminalnych, książek kulinarnych i książek dla dzieci. Lubię sobie na nią zaglądać i sprawdzać czy zgadza się z tym, co rezerwują nasi członkowie w bibliotece. A z tym jestem zawsze na bieżąco, bo to ja jestem odpowiedzialna za dokupywanie książek jak lista oczekujących się zbytnio wydłuża.

W tym tygodniu, na pierwszym miejscu plasuje się książka „Al het blauw van de hemel” Melissy Da Costy. W Polsce ta książka ukazała się w maju tego roku pod tytułem „Cały ten błękit”, nakładem wydawnictwa Znak, w przekładzie Łukasza Müllera. Ta książka nie schodzi z holenderskiej listy bestsellerów od 74 tygodni, a w ostatnich kilku, nie spadła poniżej drugiego miejsca. W naszej bibliotece jest kolejka na ponad osiemdziesiąt osób, a ja już osiągnęłam maksimum egzemplarzy, które mogę domówić. Coś niesamowitego. Bardzo mnie intryguje sukces tej powieści. Pewnie ją kiedyś przeczytam, jak już będzie dostępna u nas w biblio albo jak UpolujEbooka poinformuje mnie o fajnej promocji.


Na drugim miejscu, od trzech tygodni na liście, jest „Door het vuur”, M.J. Arlidge, przetłumaczone z angielskiego „Into the Fire”. To już trzynasta część serii z Helen Grace, a książki tego pisarza są w Holandii niezmiennie popularne. Osobiście przeczytałam pierwszą, a drugą porzuciłam po tym jak autor stereotypowo zobrazował w niej Polaków w Anglii. No nie mogłam przez to przebrnąć. Zresztą miałabym taką samą reakcję gdyby chodziło o inną narodowość. Nie lubię takich stereotypowych zagrywek, uważam że są tanie i niepotrzebne.


Na trzecim miejscu Mel Robbins i jej „The Let Them Theory”, która w Polsce ukazała się w kwietniu, nakładem wydawnictwa Galaktyka, w przekładzie Piotra Cieślaka. Nie czytałam i, szczerze mówiąc, nie mam zamiaru. Męczą mnie wszystkie teorie na lepsze życie i przymus ciągłego ulepszania siebie. W okolicy ukazania się tej książki w Stanach, była wokół niej kontrowersja co do tego, kto pierwszy wyszedł z tą teorią, ale chyba rozeszło się po kościach.


Na miejscu czwartym książka, która przeżywa drugą młodość, za sprawą nowego wydania. Ta książka ukazała się oryginalnie w 2007 roku, pod tytułem „Magic Hour”, a w 2020 ukazała się ponownie, pod tytułem „Wild”. W Polsce ukazała się po raz pierwszy w 2008 roku, pod tytułem „Magiczna chwila”, w przekładzie Magdaleny Słysz, nakładem wydawnictwa Świat Książki. I ponownie, w 2023 roku, w tym samym wydawnictwie i przekładzie. Co ciekawe, niderlandzki tytuł to, w wolnym tłumaczeniu, „Kiedy płaczą wilki”.


I na miejscu piątym, niezmiennie popularna Corina Bomann. Wszystkie jej książki są namiętnie czytane i często wypożyczane w naszych oddziałach. Muszę w końcu sięgnąć po którąś z tych serii i zobaczyć o co tyle hałasu. Corina Bomann to niemiecka pisarka i pisze powieści historyczne, a te są zawsze popularne w Holandii, szczególnie w bibliotekach. Muszę przyznać, że niemiecka okładka (po prawej) mnie nie zachęca, ale holenderska jest niczego sobie. Zwróćcie też uwagę, że na niemieckiej okładce tytuł serii jest większy od tytułu tomu, a na holenderskiej odwrotnie.

Ta lista jest oczywiście dłuższa i początkowo myślałam, żeby wam pokazać pierwszą dziesiątkę, ale teraz tak sobie myślę, że piątka wystarczy. A jak w przyszłym tygodniu będzie ta sama, to pokażę wam drugą piątkę. Bo tak, to będzie cotygodniowy post. Cieszycie się, prawda?
Ja bardzo lubię podglądać co się czyta w innych krajach, ale też namiętnie oglądam różne okładki. Czasem większość krajów przejmuje oryginalny projekt, ale często jest on dopasowywany do rynku. W ogóle lubię takie ciekawostki wydawnicze jak wybory okładek, tytułów w tłumaczeniu czy, tak jak w przypadku książki Coriny Bomann, który tytuł jest tym ważniejszym, serii czy tomu. Co kraj, to obyczaj, a ja mam radochę z obserwacji. Dziękuję więc z tego miejsca wydawcom na całym świecie, że dają mi tyle przyjemności.
“Cały ten błękit” mnie zaintrygował, wrzucę na listę, a reszcie się poprzyglądam. Mel Robbins miga mi czasami w mediach społecznościowych i słyszałam o tej teorii, ale nie wiem, czy aż całą książkę muszę o tym czytać :) Dziękuję za polecajki i pozdrawiam serdecznie!
LikeLiked by 1 person
Cała przyjemność po mojej stronie.
Mnie nie przekonują książki typu self-help, ale rozumiem, że są osoby, którym pomagają. Czuję też zmęczenie wszechobecną pracą nad sobą i wiecznym wzrostem. Ale ja mam ostatnio w ogóle odrzut od wiecznej pogodni, robienia kariery (to chyba zawsze miałam) i ciągłego chcenia więcej.
Pozdrawiam ciepło!
LikeLiked by 1 person
Może jak komuś jest źle i niewygodnie w życiu, to szuka pomocy :)
Ale myślę, że ta pogoń za nieustannym ulepszaniem i doskonaleniem może być drogą do nikąd. Czasami warto po prostu sobie żyć i się cieszyć z tego, jak jest.
Pozdrawiam serdecznie :)
LikeLiked by 1 person
Szukanie pomocy jak najbardziej jest ważne, ale nie o to mi chodziło. Raczej i to jak teraz ciągle trzeba sięgać wyżej i dalej, stawać się lepszą wersją siebie i mieć więcej. To jest dla mnie problemem, nie szukanie pomocy.
LikeLiked by 1 person
Zgadzam się, ta pogoń za ulepszaniem staje się dla niektórych sensem życia.
LikeLiked by 1 person
Dołączam i ja do listy osób zainteresowanych pierwszą pozycją na liście, ciekawa jestem czy znajdę ją w mojej bibliotece. Jak widzę ksiazki nadal w bardziej letnim, lekkim klimacie. Ciekawe jakie tytuły pojawią się, gdy nastaną jesienne słoty.
LikeLiked by 1 person
Nie wiem czy jest tłumaczenie na angielski. Może będziesz musiała sięgnąć po polską wersję. :-)
LikeLiked by 1 person