Nachodzi mnie ostatnio niepokojącą myśl, codziennie wchodzi do mojej świadomości. Co by było, gdybym porzuciła na rok Instagrama? Ta myśl mnie przeraża. Instagram to moje okno na większy świat, dzięki któremu czuję się się jego częścią. Ale są też pytania, na które chce się znaleźć odpowiedź. Czy bez niego byłabym szczęśliwsza i mniej podatna na epizody depresyjne? Czy byłabym bardziej kreatywna? Czy pisałabym więcej? I więcej czytała? Czy znalazłabym na nowo własną drogę przez życie?
Ta myśl również mnie ekscytuje. Uwielbiam życiowe eksperymenty i wyzwania. To naprawdę kuszące, aby po prostu to zrobić i zobaczyć, co się stanie. Ale… Ale… Ale… Jest wiele „ale”, choć większość z nich jest nieokreślona. Bo się boje. Ale czego? Czy to FOMO? Prawdopodobnie. Bycia zapomnianym przez ludzi? Zdecydowanie. Że ominą mnie ważnych wydarzenia z życia innych? Z pewnością. Ale może najbardziej boję się, że polubię swoje życie bez niego i nigdy nie będę chciała tam wrócić?
Nie zniknęłabym całkowicie z internetu. Mam to mijesce i mam nadzieję, że byłabym tu częściej, i mam moje Substackowe listy. Mój blog jest prawdopodobnie jedynym cichym miejscem w tej chwili. Nie ma tam nikogo innego, kto by mnie rozpraszał, edukował, mówił mi, jak mam żyć.
Na Substacku ludzie piszą po prostu po to, by podzielić się swoimi przemyśleniami, doświadczeniami i obserwacjami. Czuje się bezpiecznie, spokojnie, nawet teraz, po pojawieniu się Notes. Substack jest mniej krzykliwy, bardziej konwersacyjny. I zawsze mogę tylko czytać posty, ignorując Chat Threads (co i tak już robiłam) i Notes. Na Substacku to ode mnie zależy, czym karmię swój mózg.
Jestem zmęczona. Szukam przestrzeni w głowie. Potrzebuję miejsca, gdzie nie będę ciągle konfrontowana z opiniami innych ludzi, z tysiącami jedynych właściwych sposobów na życie. To oraz fakt, że od jakiegoś czasu nie pisałam prawie wcale, to główne powody, dla których ten pomysł wciąż do mnie wraca.
Potrzebuję ciszy, potrzebuję przestrzeni, muszę na nowo odkryć swój własny sposób na przeżywanie tego cennego życia. Chcę śledzić podróż mojego wujostwa po południowej Europie ich starym kamperem, nie myśląc o tym, że to kolejna aplikacja do obserwowania na telefonie. Chcę spacerować, czytać i pisać o życiu. Chcę być mniej zmęczona. Chcę być, żyć, doświadczać tego życia po swojemu.
Czy muszę w tym celu pożegnać się z Instagramem? Może tak. Może to jedyny sposób, aby dać odpocząć umysłowi, oczyścić go ze wszystkich rzeczy, którymi go codziennie karmię. Może potrzebuję więcej przestrzeni. Może powinnam pójść za przykładem wujostwa i żyć tak, jak chcę. Zawsze to robili i są moimi ulubionymi ludźmi w tej rodzinie. Więc może powinnam. Może tak zrobię.
Tu zapanował spokój… 😉
Nie mam Insta, więc nie umiem się wypowiedzieć. Widzę jednak, że temat powraca, więc coś musi być na rzeczy (wordpress podpowiada inne Twoje wpisy: 2021 “W poszukiwaniu spokoju”, dalej 2020 “Instagram i ja” itd.).
Gdzieś znowu przeczytałam o trendzie antyinfluencerskim, byli influencerzy prowadzą nawet warsztaty “jak przestać być influencerem” (bo żyć z czegoś trzeba ;)).
LikeLiked by 1 person
Tak! Ale wracam już niedługo. Trochę mnie zmiotło z powierzchni ziemi mentalnie, ale właśnie zaczęłam urlop i przywracanie balansu psychicznego, więc mam wielkie plany na wielki powrót do pisania. 😉
LikeLike