Umówiłyśmy się z Violą (w ramach wspierania naszych blogowych działań) na cotygodniowy post. Ona dzielnie już swój napisała, a ja siedzę i dumam. Nic mi nie przychodzi do głowy. Najbardziej chciałabym wam poopowiadać o tym co przeczytałam, ale nawet w tej kwestii mój umysł odmawia współpracy. A przecież chcę blogować, chcę pisać, chcę rozmawiać z ludźmi o książkach. Może nadal za dużo konsumuję, a za mało produkuję?
Dzisiaj, nota bene podczas lekko bezmyślnej konsumpcji, zobaczyłam tekst, który mówił coś o tym, że najszczęśliwsi ludzie w otoczeniu tej osoby to ci, którzy ciągle coś tworzą, a najnieszczęśliwsi są ci, którzy głównie konsumują treści. I niby to wiem, ale dzisiaj to mnie walnęło jak gałąź w twarz podczas spaceru w lesie. Prawie krzyknęłam au!, choć siedziałam spokojnie w fotelu.

Mnie taka konsumpcja nie tylko unieszczęśliwia, ale też odbiera mi wszelką kreatywność. Czuję się wyzuta ze wszystkich soków. I choć nadal nie zaglądam na Insta, to tę funkcję przejął Substack i teraz tak sobie myślę, że nadszedł czas wywalenia i tej aplikacji z telefonu, a jak już przy tym będę to i YT też usunę.
W moim przypadku, media społecznościowe mają negatywny wpływ. Długo myślałam, że jest inaczej, ale to chyba dlatego, że bardzo chciałam wierzyć w to, że to miejsce dla mnie. Tutaj widzę też schemat moich zachować z młodości. Pozostawanie w grupie znajomych nawet jak mnie wyśmiewają, bo bardzo chcę wierzyć, że mogę gdzieś przynależeć, że mogę być akceptowana w grupie, że mogę być częścią czegoś większego. Okazuje się jednak, że to nie takie proste, a do tego dla osoby z niską samooceną i jeszcze niższym poczuciem wartości, media społecznościowe to prosta droga do stracenia ostatniego okrucha wiary we własne możliwości.
Media społecznościowe w swoim założeniu są cudem, szczególnie dla introwertyków. Jednak daleko im dzisiaj do tego, czym miały być i myślę, że niestety w obecnej formie nie są dla mnie. Zazdroszczę trochę osobom, które potrafią się odnaleźć w każdej sytuacji, które potrafią wszystko „sprzedać”, wszędzie znaleźć miejsce dla siebie. Ja zawsze czuję, że stoję trochę na uboczu, że nie pasuję do otoczenia, że znowu zamiast kropek założyłam paski.
Media społecznościowe muszę sobie bardzo ostrożnie dawkować. Czuję, jaki mają na mnie fatalny wpływ i dlatego staram się z nich korzystać jak najmniej.
Specjalne miejsce w moim sercu ma YouTube, bo traktuję go jako kopalnię wiedzy na tematy wszelakie, ale też zauważam, że nadmiar mnie otumania. Próbuję traktować go zadaniowo.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Aniu :) To wspaniale, że macie z Violą taką sztamę! teraz idę poczytać jej post :) Uściski!
LikeLiked by 2 people
Wlasnie czytam sobie Twój post i czuję wdzięczność za to nasze wzajemne wsparcie w tej pisaninie, bo wlasnie przy tym nadmiarze informacji, kolorowych obrazków z social mediów coraz trudniej. Ja nadal w nich tkwię ale one są faktycznie dla mnie źródłem wielu skrajnych emocji. Bywa radosc ze spotkania fantastycznych ludzi, prawdziwie budujących tresci a bywa i totalny smutek z byciu pośrodku wielkiej,szalonej karuzeli gdzie odczuwasz tylko ból głowy i mdłości zamiast radosnego podniecenia. Zdecydowanie zaczęłam je ograniczać, wolę skupic się na życiu w realu, trwać przy moich ludziach.
LikeLiked by 1 person