Listopad ma słabego PR-owca, a przecież wcale nie jest najgorszym miesiącem w roku. Najbardziej bawią mnie narzekania instagramowych jesieniar, które już w sierpniu zaczynają się przygotowywać na najcudowniejszą porę roku, ale jak dostaną prawdziwą jesień, to już jednak do dupy i byle do lata.
No cóż, bywa i tak. Mój listopad był czytelniczo taki sobie, dużo niedokończonych książek, ale pewnie sama jestem temu winna, bo tak się kończy nie czytanie opisów na okładkach. Ale listopad to też dużo czasu na spokojne siedzenie pod kocykiem z kotem na kolanach, słuchając deszczu walącego w szyby. Choć muszę przyznać, że tegoroczny listopad przyniósł też sporo słońca i pozytywnych zdarzeń, a nawet sporo takich, które mimo niezbyt pozytywnego wydźwięku, jednak są dla mnie dobre, bo wymuszają działania w innym kierunku. Tym, w którym chcę się poruszać, ale ciągle tego nie robię. Czasem tak jest, że dopiero porządna doza frustracji jest w stanie ruszyć nas z miejsca.
No, ale co tam książkowo, pytacie. Ano tak:

Było ciekawie, ale też lekko się zawiodłam na książce Hilary Mantel. Mogłam się w sumie tego spodziewać, bo to przecież nie jej książka, tylko zbiór różnych tekstów, złożony przez kogoś innego. I jak to w takich zbiorach, niektóre teksty były wspaniałe, a niektóre w ogóle do mnie nie przemawiały.
„The Safekeep” też nie był tym, czego się spodziewałam. Myślałam, że będzie jakiś wielki plot twist, a tu wszystko było mocno przewidywalne i do tego dla kogoś, kto żyje w języku niderlandzkim czytało się to jak bardzo złe tłumaczenie z tego języka. Autorka jest Holenderką, ale książkę napisała po angielsku i, mogę tylko snuć domysły, ale myślę, że to były bardzo świadome zabiegi językowe. Jednak do mnie to nie przemawia, ale może jak się nie zna języka, to odbiera się to inaczej.

Natomiast te diagramy przynoszą mi ogrom satysfakcji. Szczególnie podział pomiędzy fiction i non-fiction oraz digital i print. Zupełnie nieświadomie pięknie mi to wyszło.
A jak tam u Was czytelniczo i nie tylko?
Zapisanie się do biblioteki spowodowało, że nie wyrabiam się na zakrętach ;).
Właśnie skończyłam Daughters of Sparta, w międzyczasie podczytuje Night school z serii o Jacku Reacherze, jak potrzebuję czegoś lekkiego, zaczęłam The shadow of Perseus. Czekam, aż pojawi się The Song of Achilles (ale ktoś przetrzymuje…). Greckie tematy.
Chciałam przeczytać The Safekeep, ale u mnie jest tylko w tłumaczeniu na niderlandzki, a na to nie będę się porywać.
Ciekawi mnie ta Donna Leon, znam kilka jej kryminałów i czytało się je przyjemnie.
Ja lubię każdą porę roku, a i w każdej znajdę powód do narzekań.. ;)
LikeLiked by 1 person
Mocno grecko u Ciebie. :-)
Nie mogę znaleźć na stronie BplusC jakie są koszty zamawiania książek z innych bibliotek, ale jak wyszukasz The Safekeep, to po lewej stronie jest możliwość kliknięcia na Landelijke catalogus, tam jest też angielska wersja, którą możesz zamówić, ale nie wiem ile to u Was kosztuje. Kiedy to było 3 euro.
Ja nie czytałam jeszcze nic Donny Leon poza tym memoirem. Mogę Ci go przesłać pocztą jak chcesz przeczytać. Daj znać na maila annamboland[@]gmail.com
Ja zdecydowanie najbardziej kocham wiosnę. Reszta ujdzie w tłoku. :-D
LikeLike